Wszystko fajnie, tylko że jutro mogłem polecieć bezpośrednio do Filadelfii z Bostonu, a na dodatek okazało się, że linie lotnicze nie biorą żadnej odpowiedzialności za pasażerów, gdy spóźnienie wynika z pogody. Pan z US Airways, linii lotniczej znanej ostatnio z pobierania opłat za wodę do picia, choć czasami dostarczają jej za darmo aż w nadmiarze, powiedział, że mogę również przenocować na lotnisku i że niektórzy tak robią. Jednak się na to nie zdecydowałem i zarezerwowałem tani pokój w pobliskim motelu. Jakość okazała się proporcjonalna do ceny. Taksówkarz z Somalii poradził mi, żebym się nie włóczył po okolicy. Recepcjonista bardzo się zdziwił, że mam jakąś elektroniczną rezerwację i powiedział, że system komputerowy nie działa o tej porze. Na szczęście pokazałem mu email na laptopie. Jeszcze bardziej zdziwił się, gdy dałem mu swój paszport jako swoje „ID”. Na szczęście jakoś w końcu przeszło. Tymczasem w pokoju udało mi się już na wstępie zabić dziwnego owada, który kręcił się po szafce. Może uda się jakoś dotrwać do rana ;)
Ostatnie wskazówki, jakie otrzymałem przed odlotem:
- Kolega, który był trzy lata temu w Izraelu, powiedział, że na pytanie: "Czy przenosi pan bombę?"przed wylotem z Tel-Awiwu, nie udało mu się powstrzymać i wybuchł śmiechem. Skończyło się bardzo skrupulatną kontrolą jego bagażu. Wniosek z historii jest oczywisty ;)
- Inny kolega, Żyd, powiedział mi, że mogę się włóczyć po arabskich dzielnicach po zmroku, o ile będzie w jakiś sposób oczywiste, że nie jestem Żydem.